wtorek, 15 listopada 2016

Kot Franek cz. 1

W pewnym mieście, pomiędzy budynkami, żyły koty, psy i ptaki, między innymi żył tam kot Franek, był czarny z białymi łapami i pyskiem, Franek miał też przyjaciół, brązowo-szarego, pręgowanego kota Mruczka i rudego kota o imieniu po prostu Rudy.
Oczywiście w mieście żyły wrogo nastawione psy, średniej wielkości, brązowy Max i duży kremowo-szary buldog o imieniu Ben, żył tam też cały biały, obojętny wszystkiemu pies Zoru, miał około 30 cm wzrostu, a uszy miał stojące i trójkątne. Pewnego dnia Mruczek i Franek wybierali specjały które zostały wyrzucone przez ,,Pobliską Restauracje", najsmaczniejsza wydawała się cała nietknięta ryba, którą jak wiadomo szybko zaczęli wąchać, lecz niestety zza płotu wyskoczył Max, chwycił rybę za ogon i zaczął uciekać, Mruczek zdążył już pożegnać się z rybą, lecz Franek wdrapał się na worki z mąką, skoczył na dach i zaczął gonić Maxa. Biegł, biegł i skoczył na plecy psa, wystraszony Max, odkręcił się, i zaczął gonić czarnego kota, lecz na nieszczęście Maxa, Franek wskoczył na skrzynki prowadące na dach, Max stanął, oburzył się i wrócił się do osiedla na którym mieszkał, koty zjadły kolacje na bezpiecznym dachu, i poszły na wysypisko, szukać nowego koca do spania, spotkali tam Rudego, znaleźli pudełko ze starą poduszką, przespali tam noc, a na drugi dzień zanieśli pomiędzny blok 7 a 8 na ulicy Leśnej, tam właśnie mieszkali, szli do "Pobliskiej Resteuracji", gdzie spotkali
Zoru przegrzebującego warzywa.
Franek popatrzył na niego, i wskoczył na parapet resteuracji, Zoru patrzył na niego z ciekawością, Franek wszedł do środka przez otwarte okno, chwycił długą kiełbase, i powoli wyślizgnął się zza okna, Rudy i Mruczek pomagali Frankowi wydostać cały kawał mięsa z okna, Zoru też ją chwycił, i wyciągnął z budynku, wszyscy zaczeli jeść smaczne śniadanie, potem wyszli z miejsca pomiędzy resteuracją a zamkniętym sklepem całodobowym,
i zobaczyli Bena, pies również ich dostrzegł, Zoru zaczął uciekać na wszelki wypadek, Franek, Mruczek i Rudy rzucili w niego przykrywą od kosza, spowolniło to Bena, a oni zdążyli schować się w innym starym zamkniętym sklepie, nie zauważyli jednak, że drzwi się zamkneły, zwierzęta utkneły w starym, skrzypiącym, rozwalającym się budynku. Franek wskoczył na pułkę, następnie na stół i zaczął drapać spruchniałą, drewnianą ramę od okna.
Okno rozpadło się, koty były uratowane, lecz Zoru to pies, nie umiał wskoczyć na stół, by się wydostać, to nie był już problem łatwy do rozwiązania.. Lecz pomysłów nigdy zawiele, po kilku sekundowych namysłu Franek powiedział:
-Trzeba będzie rozwalić tą ścianę, to jedyne wyjście!
Zoru załamał się i odpowiedział:
-Tak, napewno uda nam się zniszyczyć ścianę zrobioną z cegieł i utwardzoną betonem, to doskonały pomysł...
-Nikt nie mówi, że to my mamy zniszyczyć tą ściane!- powiedział Mruczek.
-Nie wytrzymam.. To kto niby to zrobi? Czy wyście powariowali?-Powiedział załamany Zoru.
Franek i Mruczek wyszli z budynku, i poszli w stronę lasu, wskoczyli na most kolejowy, ponieważ pod nimi płynęła rwąca rzeka, szli, szli aż nagle Mruczek zobaczył w oddali światła, po czym powiedział:
-Zobacz to światełko! Jesteśmy uratowani od tak dalekiej wędrówki! Ono nam pomoże!
Franek załamał się, odwrócił, zaczą uciekać i wrzeszczeć:
-Cymbale! To nie światełko, tylko pociąg!
Koty zaczeły uciekać, zeszły z mostu spowrotem na ziemię, pociąg przejechał, a oni podjeli się drugiej próbie przejścia, przeszli przez most, omineli pare drzew i doszli do placu budowy, zobaczyli dźwig z śpiącym kierowcą, Franek wszedł do kabiny, wcisną gaz, Mruczek zawiesił kulę do niszczenia budynków na hak, po czym na nią wskoczył. Franek podniósł hak do góry, używając dźwigni.
Dźwig przejechał przez most, dalej Frankowi było trudniej sterować, uchylił drzwi, przez które wypadł kierowca, spadł na kupę liści, wskoczył na dźwig, lecz nie zdołał wejść nigdzie dalej, trzymał się więc mocno tylnego zderzaka, by nie spaść, Franek ostrożnie skręcił w miasto, pojechali prosto i znaleźli się tuż obok starego budynku w którym zostali Rudy i Zoru, Rudy wyskoczył ze sklepu i wskoczył na dźwig, Zoru cofnął się, a kierowca tylko mocno trzymał dźwigu, Franek i inne koty mocno pociągnąły dźwignie do siebię, a następnie odepchneły z całych sił, burząc kawałek ściany, Zoru wyszedł, i szybko uciekł, koty też wyszły i uciekły za Zoru, wszyscy uciekli na ulicę Leśną, pomiędzy blokiem 7 a 8,
gdy już tam doszli, zobaczyli nowy budynek w budowie, właściwie już go malowali, przyjaciele zaciekawili się, i powoli podeszli do budynku, schowali się za pudełkiem, pojazdy budowlane odjechały, a przyjaciele zobaczyli na budynku napis "Schronisko Dla Zwierząt", nagle jakiś człowiek, złapał od tyłu Zoru, wciągnął go do ciasnej klatki, i wszedł z nim do budynku, koty po uciekały na dach sąsiedniego budynku, Franek skrzywił minę, przeskoczył na dach schroniska, i wszedł ostrożnie przez okno, Rudy i Mruczek weszli za nim, zobaczyli przed sobą korytarz, poszli w jego głąb, zobaczyli dwoje drzwi, weszli do pierwszych, zobaczyli tam klatki z kotami, Rudy i Mruczek podszli do tamtejszych kotów i zaczeli je wypuszczać, Franek wyszedł z pomieszczenia i wszedł do drugiego, zobaczył tam psy, rozejrzał się o zobaczył Zoru, psy zaczeły szczekać na nieproszonego gościa, więc Franek nie miał zamiaru ich wypuszczać, pomógł jedynie Zoru. Gdy tylko udało mu się wypuścić Zoru, wszystkie koty zaczęły uciekać ze schroniska, Zoru, Franek, Mruczek i Rudy, również zdążyli uciec, schowali się w pudełkach na przeciwko w schroniska pomiędzy blokiem 7 a 8, jedno było pewne, trzeba będzie zlikwidować schronisko! Niedługo przecież i tak zapełniło by się w nim bezdomnymi kotami i psami, Zoru zastanawiał się, co można by było zrobić w takiej sytuacji, lecz Franek z kotami, doskonale wiedzieli, co trzeba począć.
Franek usiadł i zaczął mówić:
-A więc, to bardzo proste, Zoru jest psem, i może wypuścić resztę psów, które zostały w schronisku, my zajmiemy się tym, żeby je doszczętnie zlikwidować i żeby tu powstał sklep, lub coś w tym stylu, a więc chodźmy powoli, i dostańmy się do środka!
Tak jak Franek powiedział, tak zrobili, gdy byli już przy oknie schroniska, Zoru wszedł na pudła, Franek wślizgnął się przez okno, i podłożył pod okienko pudło ze steropianem, Zoru skoczył i wpadł do pudełka, dzięki temu się nie potłukł! Szybko wyskoczył i wpadł do pokoju z psami, powypuszczał je, ze wszystkich klatek, wszystkie psy razem z Zoru wybiegły z pokoju, i zastawiły drzwi pudłami, by ludzie nie mogli wejść i ich pozamykać, koty tym czasem uciekały przed innymi psami, taki był właśnie plan Franka, wszystko wokół poprzewracało się i potłukło, nagle na ziemie spadł komputer i świeczka, a z pułki, zsunęło się paliwo, wszystko zaczęło się palić, psy poodsuwały wszystkie pudła, i zwierzęta zdołały uciec z płonącego budynku, wszyscy po rozbiegali się, jedynie Zoru, Mruczek, Rudy i Franek poszli na drugą stronę pomiędzy blok 7 a 8, oglądali działanie straży pożarnej, i między innymi wielkie zamknięcie "Schroniska dla zwierząt" w mieście.
Wszystkie zwierzęta były zadowolone, no może oprócz gołębi, ale tak, to wszystkie inne zwierzęta były zadowolone, tak więc, Zoru, Mruczek i Rudy, a w szczególności Franek, zostali obsypani masą prezentów od psów i kotów, a to, że źle by się skończyło dla gołębi to, że nie dałyby żadnego prezentu, one też wręczyły Frankowi prezent w postaci bułki, wszyscy byli prze szczęśliwi z powodu zamknięcia schroniska. Między innymi, przyjaciele otrzymali: dwie nieruszone saszetki, ze sklepu zoologicznego w bloku numer 28, kocyk z naszytą łatą, pięć starych ryb, kość z gotowanej kury i worek styropianu do pakowania.

czwartek, 25 lutego 2016

Kropek i złota kość cz1

O to pierwsza część opowiada ,,Kropek i złota kość".

W pewnym miejscu na ulicach miasta, żył raz sobie pies o imieniu Kropek, Kropek był dalmatyńczykiem, czyli białym psem w czarne kropki, lubił swoje miasto a swój dom zrobił sobie w szałasie w niedaleko położonym od miasta lesie. Pewnego dnia poszedł do parku by spotkać się z jego kolegą wilczurem Maxem. Dowiedział się od niego że koty Mruczek i Puszek czyli biały i brązowy kot, odkryli złotą kość! Niestety pilnują jej groźne psy z ostrymi zębami i pazurami, Na dodatek są szybkie i silne..
Kropek zapytał go jeszcze gdzie ukrywa się złota kość a Max odpowiedział że za starą fontanną obok lasu, poszli więc tam i nie zobaczyli żadnych psów ani złotej kości tylko te same stare ruiny co kiedyś.
Wrócili więc do Puszka i Mruczka w ramach wyjaśnień a oni odpowiedzieli że kość ukryta jest w ruinach a nie leży luzem na polanie.Puszek i Mruczek poszli więc z psami i pomogli im wejść na stare ruiny bo jak widać było to dla nich trudne. Nagle jednak udało im się zobaczyć z góry te okropne psy pilnujące wejścia, były to rottweilery. Kropek wrócił się z powrotem na polane i podkopał się przez mur pilnowany przez psy, gdy chciał wykopać wyjście było mu ciężko ponieważ musiał znaleźć takie miejsce, gdzie nie będzie podłogi z kamienia bo przez podłogę z kamienia kropek by się nie przekopał. Gdy już znalazł takie miejsce przekopał się i zobaczył piękną złocistą kość, wziął ją w zęby i szybko wrócił do swego wykopanego tunelu. Max ucieszył się widząc Kropka ze złotą kością.
Gdy wracali do domu Kropek upuścił kość staną na nią i przewrócił się, gdy wstał zobaczył że kość pękła a Max znalazł pomiędzy jej szczątkami diament. Kropek tak jak i on bardzo ucieszyli się z tej niespodzianki, poszli do brunatnego szczura Orzeszka i wymienili się diamentem za pełny wypas jedzenia, zanim odebrali swój wymienny towar poszli do Puszka i Mruczka prosząc ich o pomoc w wygonieniu psów z starych ruin które mogły by być ich nowym przytulniejszym domem, napewno było by tam mnóstwo korytarzy i pokoi a może będzie nawet taki nie naruszony pokój gdzie bedą mogli zamieszkać...? Puszek i Mruczek zgodzili się lecz zabrali ze sobą większego, silniejszego i szybszego od ich wszystkich kota, gdy wykrzyczeli imię ,,Rudy'' zza krzaków wyłonił się właśnie taki kot i był rudy, jak sama nazwa wskazuje. Puszek i Mruczek opowiedzieli mu o złotej kości, diamencie i o psach w ruinach, gdy już to wszystko usłyszał zgodził się i poszedł z innymi do starych ruin gdzie Puszek zaczął drażnić psy które pilnowały wejścia, szybko zdenerwowane zaczęły go gonić on zaś był od nich szybszy, goniły go do pobliskiego portu, Puszek wskoczył na statek a zanim wskoczyły na niego cztery biegnące psy, zrobiły na nim niezłe zamieszanie, gdy już zgubiły Puszka po ciągłym bieganiu na statku, wyskoczył z niego gdy już ruszył, lecz na szczęście psom nie udało się wyskoczyć i zostały na tym potężnym statku który miał ich dopiero wysadzić na drugiej stronie tej dość sporej rzeki.
Tymczasem gdy Rudy sprawdzał pokoje opuszczonych ruin znalazł jeszcze pare psów które zostały wyeksmitowanie z pomocą Mruczka w sposób złapania do schroniska. Po paru godzinach gdy nie było już tam żadnych psów, brunatny szczur Orzeszek przyniósł ich całe zapasy dzięki pomocy białych myszek, zapasy były od pieczonych indyków do sałatek z panierowanymi brokułami, widać było że zapasów starczy i dla kotów jak i dla nich.
Spiżarnie zrobili więc sobie w jak najzimniejszym pomieszczeniu i najniżej położonym by przechowywane w nim jedzenie nie popsuło się za szybko.
Jako pokój noclegowy koty wybrały trzeci od wejścia, zaś psy, drugi. W pierwszym pokoju był korytarz i przedpokój a w czwartym wspólny pokój, piąty, szósty i siódmy był wolny a ósmy był spiżarnią, i tak to zamieszkali w starych ruinach.

piątek, 12 lutego 2016

Milka Podróżnik cz2

Oto część druga opowiadania ,,Milka podróżnik".


-O nie! Już nie wyjdziemy! Co z nami będzie ?? -Powiedziała Milka.

-Przeżyjemy zobaczymy...- Odpowiedział Kajtek.
-Dobra, czyli, że my jedziemy na dół wbrew naszej woli potem Diagrin skacze i pożera nas w całości...? Przeżyjemy napewno..... - Burknął Pysio.
Przyjaciele zjeżdżali coraz to niżej aż nagle płyta zatrzymała się i zauważyli, że są uwięzieni w pustym pokoju.
Tymczasem Brytan zaczął niepokoić się o przyjaciół, niby było już ciemno, ale to nie zmieniało faktu że Milce,Pysiowi i Kajtkowi nie mogło się nic stać.
Pobiegł do lasu i szukał opuszczonego miasta, gdy je znalazł zobaczył dziurę w miejscu gdzie powinien być kamień, popatrzył w dół i zobaczył przyjaciół którzy już krzyczeli z radości, szybko podniósł długi skórzany pasek i wrzucił go do dziury by Milka mogła wejść po nim na górę, gdy już udało im się wejść, tak samo zrobił z Kajtkiem i Pysiem.
-No pięknie, pięknie... Czy wy nie rozumiecie że tutaj się nie chodzi? - Zapytał Brytan.
-My chcemy złapać Diagrina! Nie możemy pozwolić by przywłaszczył sobie błękitny klejnot...-Odpowiedziała Milka.
-Dobra, ale ja was więcej nie uratuje...      
-Powiedział, a potem poszedł w stronę miasta.
-No to teraz łapiemy Diagrina tak?- Uśmiechnął się Kajtek.
-Nie wytrzymam, przecież słyszałeś co powiedział Brytan... To niebezpieczne-Powiedział Pysio.
-A tego ten wąż cały czas nas obserwuje..-Dodała Milka.
Pysio pomyślał chwile wziął sznury przywiązał się do reszty  i powiedział:
-Diagrin to taki bojuch, nawet się pokazać
boi....
Pysio nie mówił tego od tak poprostu, Diagrin wyskoczył ze krzaków, był daleko, Kajtek zdążył wziąść Milke na plecy  Pysio zdążył uciec, biegli aż dobiegli do miasta, Diagrin tego nie zauważył, ślizgał się dalej po ulicy i chodniku. Milka już z oddali zobaczyła rudego setera i czarnego dobermana, Diagrin jednak miał tylko jedno w głowie. Co? Złapać Milkę, Kajtka i Pysia. Seter zrobił skok tuż przed nim, tymczasem doberman złapał Diagrina za jego długi ogon i w ten sposób go pokonali.
Potem przyjaciele powoli znowu poszli na lotnisko odprowadzeni przez ich nowych przyjaciół, dolecieli do polski i wrócili do domu, i tak historia się skończyła.

czwartek, 11 lutego 2016

Milka Podróżnik cz1.




Oto pierwszy kawałek opowiadania ,,Milka Podróżnik''.


W Polsce żyła raz sobie świnka morska , na imię miała Milka. Milka była długowłosą świnką, była szara, prawie cała szara tylko miała brązowe głowę i uszy, tak głowę i uszy miała brązowe. Milka miała przyjaciół, psa rasy shi-tzu, Kajtka i psa rasy beagle, Pysia. Kiedyś Kajtek, Pysio i Milka nudzili się, Pysio gapił się w okno, Kajtek leżał na brzuchu i patrzył w sufit, a Milka odpoczywała na dachu swojego domku w klatce, wkońcu Pysio nie wytrzymał i powiedział żeby zrobić sobie mały spacer, ostrożnie poszli na dwór i zmierzali w kierunku starych skrzyń, Kajtek wyczuł w skrzyniach pyszne kiełbaski, wszyscy weszli do środka po czym drzwi się zatrzasneły.To pułapka! Już koniec! Nie damy rady! - Wydzierała się Milka w niebogłosy.
-No i co teraz zrobimy, hmmm..? - Powiedział Pysio.
-Poczekamy zobaczymy - Odpowiedział niczym nie przejmując się Kajtek.
Pysio i Milka tylko położyli się na starych worach i zasneli.
Mijały godziny aż wkońcu uchyliła się pokrywa od skrzyni, wszyscy szybko schowali się do worka, ktoś go podniósł i położył worek na inne.
Przyjaciele powoli wypełzneli z wora i pobiegli w stronę okna, powspinali się po pudłach i wyszli. Na zewnątrz zobaczyli nie tylko dużo ludzi ale i psów, to napewno nie była Polska , nie było upału ale było cieplej niż w domu. Zwierzęta postanowiły zwiedzić okolicę i poszli w stronę polan, lasów i gór. Gdy szli zobaczyli wiele dziwnych i ciekawych zwierząt, wszystkie psy patrzyły się na nich jak sowy na myszy lecz przyjaciele postanowili się tym nie przejmować. Poszli w głąb wodospadów i lasów, słyszeli straszne i dziwne dźwięki, widać było że te miejsca nie były dość gościnnie przystosowane. Milka zobaczyła nagle przed sobą kamienne ruiny, zawołała resztę by zobaczyli te zaniedbane budowle. Zwierzęta weszli po mchowych schodach , mineli dwie duże wieże po czym zobaczyli mały murek, wskoczyli na niego i zauważyli , że pod nimi znajduje się opuszczona wioska, zeszli drugą parą schodów i zobaczyli przed sobą błękitny kawałek przezroczystego kamienia, Pysio powoli podniósł kamień , podniósł kawałek starego skórzanego paska i przywiązał kamień do pleców Milki. Gdy mieli już iść zobaczyli przed sobą wielkiego zielonego węża. Na początku ostrożnie się przywitali lecz wąż tylko popatrzył się na kamień i powiedział:
-To już wasz koniec....
Milka z przyjaciółmi zaczęła uciekać, Kajtek wybrał prostą drogę ucieczki zaś Pysio chwycił kamień i szybko uciekł z Milką do niego przyczepiną.  Wąż niby wąż powinien poruszać się wolno, lecz ten wyśliznął się jak najmocniej jak umiał i wyskoczył najdalej jak się da, chwycił za ogon Pysia, on zaś puścił Kamień z Milką która uciekła w głąb kamiennych domów za Kajtkiem a Pysio ugryzł węża po czym on odwinął się od niego i uciekł tak szybko że nikt nie mógł go dogonić, lecz co z kamieniem? Milka miała zamało czasu by wziąść go na plecy, więc poraniony wąż wziął go w zęby i poszedł w jeszcze głębszą i ciemniejszą część lasu.-No super, teraz wrócimy do domu z pustymi rękami...-Szeptał cichym głosem Pysio.
-No, no, mamy jeszcze dużo do zwiedzenia i sprawdzenia, tu jest tyle zakamarków że będziemy musieli zostać tu na dłużej.-Powiedział Kajtek.
-Tak, tak i zdobyć błękitny klejnot- Ucieszyła się Milka.
Po tej rozmowie wrócili w stronę miasta, na początku nie zobaczyli nic niepokojącego, ale potem wydawało im się że zielony wąż ich śledzi. Przyspieszyli tempo i wrócili do miasta.
Zobaczyli tam dużego czarnego psa, potem spytali:
-Dzień dobry chcieliśmy się spytać... Bo w takim starym lesie znaleźliśmy błękitny klejnot, gdy już go podnieśliśmy zobaczył nas jakiś zielony wąż... Zaczął nas gonić i go nam zabrał...-Powiedzieli.
-Nie wytrzymam... Skąd wy jesteście? Nie wiecie wogóle nic!-Odpowiedział
-No bo my się tu tak przypadkowo znaleźliśmy... Weszliśmy do skrzyni i jakoś...
-No to wam powiem tyle, ten błękitny klejnot to zwykły jakiś diamencik, ten wąż go kiedyś ukradł, nie wiem czemu wybrał sobie tak banalne do znalezienia miejsce żeby go schować... Ale to pewnie jakiś jego plan, nie wiem po co wam on.... Kawałek święcącej ziemi....-Powiedział pies.
-Chodź za nami psie rozejrzymy się tam!- Powiedziała Milka.
-No dobra.. I jestem Brytan, no na imię mam Brytan.... -Burknął
Poszli znowu powoli w stronę lasu, gdy doszli Brytan powiedział im ze zielony wąż ma na imię Diagrin i napewno ich teraz obserwuje, żeby móc zwrócić diament właścicielowi trzeba by było złapać Diagrina co wcale nie było takie proste, żeby go zchwytać naprawdę trzeba było by mieć sporo dobrych pomysłów.
Gdy przyjaciele odprowadzili Brytana do miasta robiło się ciemno, lecz to nie zmieniało faktu że z ciekawości wrócili do opuszczonego miasta, chcieli spróbować złapać Diagrina, ale nie wiedzieli, że jest to takie trudne. Gdy doszli, Kajtek ostrożnie zbliżył się do klejnotu, po czym cała reszta również do niego podeszła, zaczeli wpatrywać się w klejnot i w ten sposób nie zauważyli że podłoże z kamienia zaczyna się opuszczać.
C.D.N